piątek, 28 września 2012

Nie mam na to czasu... czyli nieco o tym jak organizujemy sobie czas.

To chyba jedno z najczęściej używanych przez nas określeń – „Nie mam na to czasu…”. Ostatnio jeden z moich kolegów zapytał mnie skąd mam jeszcze czas na prowadzenie bloga, gdyż on z pewnością by tego czasu nie znalazł. No i tak zacząłem się zastanawiać nad tą kwestią. W sumie mój blog funkcjonuje od niedawna. Znalazło się tu wprawdzie już parę tekstów i statystycznie wypadam nie najgorzej. Ale skąd tak naprawdę mam czas na prowadzenie tego bloga? No i z drugiej strony czy wymaga to aż tak wiele czasu?

W moim przypadku jest tak, że bardzo często pomysł na wpis pojawia mi się w miejscach, w których nie mam dostępu do komputera. Najczęściej myśli kłębią się w mojej głowie w trakcie podróży autobusem. Pojawia się pomysł i aż by się chciało mieć pod ręką klawiaturę, aby przelać te wszystkie myśli i podzielić się nimi z Wami. Prawda jest taka, że po powrocie do domu część z tych myśli ucieka – bezpowrotnie lub do czasu następnej podróży autobusem ;-) Samo pisanie nie zajmuje mi aż tak dużo czasu. Jak już zasiądę do klawiatury to słowa jakoś samo się wstukują. No i później wychodzą czasem nieco dłuższe a czasem nieco krótsze teksty. Zależy od natchnienia :-)

Wychodzi więc na to, że z tą organizacją czasu na pisanie bloga nie jest aż tak tragicznie. Wydaje mi się, że jeśli ktoś chce się ze światem czymś podzielić to znajdzie tych kilka minut. Wystarczy raz na jakiś czas troszkę inaczej sobie zorganizować dzień – właśnie tak,by móc sobie pozwolić na tych kilka minut przy komputerze. W moim przypadku zauważyłem, że jeśli rano wstanę o dziesięć minut wcześniej to oczywiście jestem w stanie dużo więcej rzeczy zrobić, szybciej się przygotować do wyjścia z domu do pracy. Jest to oczywiście logiczne. Więcej czasu to i więcej można zrobić. No ale nie muszę chyba nikomu mówić jak ciężko jest rano podnieść się z łóżka, nie? Te dodatkowe dziesięć minut leżenia i nic nie robienia wydaje nam się niekiedy na wagę złota. Wiem – bo sam tak zazwyczaj uważam. Ale jak już uda mi się jednak wywlec moje cztery litery z łózka to doceniam ten dodatkowy poranny czas. Mam wrażenie, że mimo wszystko mój organizm nie zauważy tych brakujących dziesięciu minut na regenerację.

Wiem wiem – zaraz powiecie, że mówię tu o rzeczach oczywistych. No ale prawda jest taka, że mam tego świadomość. Niekiedy jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że te dodatkowe dziesięć minut w ciągu dnia może przynieść wiele korzyści. Mało tego – te dziesięć minut potrafi niekiedy całkowicie odmienić życie :-) Posunę się tutaj nieco do ostateczności i lekkiej przesady – no ale co tam… Nawet na przykładzie różnych filmów widać niekiedy, że gdyby bohater w danej chwili nie wyszedł z domu (tylko później lub wcześniej) to być może nie stałoby mu się coś złego czy wręcz tragicznego… Tak – lekki hardcore wiem… Ale z drugiej strony ten sam bohater nie wychodząc wcześniej z domu mógłby przykładowo nie zdążyć na wcześniejszy autobus – w którym przykładowo mógłby spotkać miłość swego życia… Życie układa różne scenariusze – z pewnością wszyscy mamy tego świadomość. Posłużyłem się tu może nieco przerysowanymi schematami – ale chciałem mniej więcej zobrazować to co miałem na myśli.

Sam nie jestem mistrzem w planowaniu swojego czasu. Niekiedy kieruję się zasadą „co masz zrobić dziś zrób pojutrze – będziesz mieć dwa dni wolnego” :-) Do pewnego momentu może i wydawało się to wygodnym rozwiązaniem. Biorąc jednak pod uwagę, że ostatnio staram się nieco zmienić swoje życie to wydaje mi się, że rozsądnie będzie zrezygnować ze stosowania tej zasady. Oczywiście mam pełną świadomość, że pewnie nie przyjdzie to tak lekko i z dnia na dzień – ale jeśli uda mi się być bardziej systematycznym i konsekwentnym w swoich działaniach to ta korzystna zmiana przyjdzie sama z czasem i już ze mną zostanie. Tego w tym miejscu życzę sobie i wszystkim tym, którzy mają problemy z systematycznością. Uważam, że jest to jedna z moich najbardziej przeszkadzających mi wad. Pewnie dlatego będę starał się ją zwalczyć. Być może zaraz ktoś zapyta – skoro mam świadomość tej wady i pewnie miałem już tę świadomość od jakiegoś czasu, to dlaczego wcześniej nie postanowiłem tego zmienić? Odpowiem szczerze, że nie wiem. Być może z powodu jakiejś formy własnego lenistwa i wygodniactwa? Więc dlaczego nagle ta zmiana? Dlaczego teraz? – zapyta ktoś kolejny. Jedyna odpowiedź jaka mi się w tym momencie nasuwa to „A dlaczego nie właśnie teraz?”. Każdy moment jest dobry na to, aby zdać sobie świadomość ze swoich błędów, wad i starać się je zmienić. Każdy moment jest dobry, by zacząć zmieniać swoje życie na lepsze.

I tym optymistycznym akcentem dziękuję Wam na dzisiaj i tradycyjnie serdecznie pozdrawiam. Życzę miłego weekendu wszystkim tym, którzy tu zaglądają. A jeśli podoba Wam się to co tutaj piszę, to śmiało dzielcie się adresem tego bloga z innymi. Być może ktoś po przeczytaniu moich słów również postanowi zmienić swoje życie? Tego życzę sobie i wszystkim tym którzy tego pragną :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz