piątek, 8 marca 2013

Dzień Kobiet, Dzień Kobiet, niech każdy się dowie... :-)

Witam! A w szczególności witam dzisiaj wszystkie Panie, których święto przypada na dzień dzisiejszy :-) Można mieć różne podejście do tego dnia - sam sobie żartuję, że to jedynie relikt poprzedniego, jedynego słusznego ustroju - ale trzeba przyznać, że tradycja tego dnia nadal mocno tkwi w naszym narodzie. Dzisiaj było to widać wręcz na każdym kroku. W drodze do pracy mijali mnie Panowie z kwiatami zmierzający do swoich Pań. Zresztą podobna atmosfera panowała również w samej pracy. Trzeba przyznać, że i w tym roku Panowie dopisali i chociaż symbolicznie ale uczcili ten dzień. Z pewnością większe atrakcje czekały na wszystkie Panie w ich domach, gdzie inicjatywa świętowania należała do najbliższych ich sercu gentlemanów :-) Również w kwiaciarniach dzisiaj głównymi klientami byli Panowie. Oczywiście najmodniejsze były dzisiaj tulipany, które podobno można było również kupić w różnych częściach miasta - nie koniecznie tylko w kwiaciarniach. Myślę, że większość przedstawicieli płci brzydszej stanęło dzisiaj na wysokości zadania - a jeśli jakimś cudem zapomnieliście uraczyć czymś Wasze kobiety - to jeszcze nie jest za późno. Byle do północy zdążyć... ;-)
Ja ze swojej strony składam najserdeczniejsze życzenia dla wszystkich moich czytelniczek. Życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, radości i uśmiechu na każdy kolejny dzień. Niech Wasi Panowie będą dla Was pociechą i wsparciem na każdy dzień - a nie tylko tak od święta. Z drugiej strony same najlepiej wiecie czego pragniecie - i spełnienia tych pragnień życzę wszystkim Wam i każdej z osobna.
Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania :-)

czwartek, 7 marca 2013

Nieco o przyjaźni...

Witam!
Nie wiem na ile mi się uda opisać to tak szczegółowo jakbym chciał, ale przynajmniej podejmę próbę. Jeśli kiedyś uznam, że nie przelałem wszystkich swoich przemyśleń w tym zakresie na klawiaturę, to zawsze będzie dobra okazja do tego, aby powrócić do tematu.
Dzisiaj postanowiłem "naskrobać" parę słów na temat mojego poglądu na przyjaźń - w tym damsko-męską. Tak - to właśnie ta relacja, która podobno jest niemożliwa i zawsze jest pełna ewentualnych podtekstów. Kiedyś sam się nad tym zastanawiałem i biorąc pod uwagę, że uwielbiam przełamywać pewne stereotypy i nie zgadzać się niekiedy z tym co wszyscy uważają za pewnik, doszedłem do wniosku, że takowa przyjaźń jest jak najbardziej możliwa. Pewnie część z Was odpowie, że tak - ale zaraz przyjdzie refleksja czy z czasem ta przyjaźń nie wyewoluuje w coś więcej - coś co będzie można uznać przynajmniej zalążkiem jakiegoś uczucia bliższego miłości niż przyjaźń.
No bo czym w końcu jest ta cała przyjaźń? Moim zdaniem jest to taka relacja dwojga ludzi, która sprawia, że dla tej drugiej osoby jest się w stanie zrobić praktycznie wszystko (no oczywiście z pewną mocną granicą rozsądku przy tym wszystkim). Wiele razy spotkałem się z czymś co teraz śmiało mógłbym określić pseudo-przyjaźnią. Zwłaszcza patrząc na te relacje z pewnej perspektywy - zwłaszcza czasu. Wiem, że przyjaźń to bardzo mocne słowo, którego ludzie starają się mimo wszystko unikać. Zwłaszcza Ci ludzie, którzy mają świadomość tego jak mocna i prawdziwa jest to relacja dwojga ludzi. Niestety w dzisiejszych czasach mamy coraz częściej do czynienia z tą pseudo-przyjaźnią. Te ograniczenia dotyczący granicy rozsądku stają się obecnie coraz bardziej banalne. Często zgadzamy się na przyjaźń, ale zazwyczaj w tym momencie - bardziej otwarcie lub nie względem naszego "przyjaciela" - stawiamy te granice, budujemy mury na samym początku. A przyjaźń nie powinna być obwarowana jakimikolwiek zabudowaniami. Albo jesteśmy dla siebie albo nie. A trudno być kimś ważnym dla kogoś - ale na wszelki wypadek tak nie do końca.
Podstawowym fundamentem przyjaźni - tak samo jak wszystkich najważniejszych i najbliższych relacji międzyludzkich - jest bezpodstawnie bezgraniczne i pełne zaufanie. Wracając więc na chwilę do tego co napisałem chwilę wcześniej - jak można mówić o zaufaniu wprowadzając na samym starcie jakieś ograniczenia czy granice. Wygląda to mniej więcej tak - "Jesteś dla mnie bardzo ważny. Jesteś moim przyjacielem. No ale wiesz..." - i w tym miejscu wstawiamy te wszystkie rzeczy, które nas ograniczają (przynajmniej naszym zdaniem) i które stanowią dla nas coś w rodzaju takiego "wyjścia awaryjnego". Tego typu relacji z ograniczaniem się na samym początku nigdy nie nazwałbym prawdziwą przyjaźnią... Oczywiście nie wygląda to tak, że zawiązujemy z naszym "przyjacielem" coś w rodzaju kontraktu i mówimy sobie od razu na samym początku o naszych zastrzeżeniach do tej umowy. To wszystko dzieje się podświadomie w naszym umyśle. Może nie od razu zdajemy sobie z tego sprawę - ale tak właśnie jest. Zgadzamy się na tą "przyjaźń" poniekąd na naszych własnych warunkach. A druga strona pewnie na swoich własnych warunkach.
No i właśnie dlatego tak trudno w dzisiejszych czasach zaryzykować i mówić o tej prawdziwej, szczerej przyjaźni. Doświadczenia naszego życia często sprawiają, że nie jesteśmy w stanie tak prosto się na kogoś w pełni otworzyć. Zaufać komuś na sto procent i powierzyć swoje najgłębsze sekrety. Najczęściej jest tak, że w podobnej sytuacji ktoś nas wcześniej bardzo zranił - zawiódł nasze zaufanie. A w momencie, gdy już kiedyś tak mocno się na kimś zawiedliśmy to nie jest łatwo przywrócić tego typu rodzaj relacji - pełnej bezgranicznego zaufania. Dlatego też część z nas unika używania słowa "przyjaciel". Pewnie część z Was zaraz się oburzy czytając te moje słowa. Co on też sobie wygaduje? Przecież ja mam prawdziwych przyjaciół - Kryśkę, Zośkę, Stefana czy Marcina. Jeśli masz świadomość, że jest to prawdziwa przyjaźń i nie masz żadnych wątpliwości w tym zakresie to mogę Ci jedynie pogratulować. Nie jest moim celem próba przekonywania kogokolwiek do tego, że instytucja przyjaźni we współczesnym świecie umarła - bo wiem, że tak nie jest. Ale taka prawdziwa przyjaźń staje się niestety moim zdaniem wartością umierającą. Wartością, którą należy szczególnie pielęgnować z uwagi na zagrożenia cywilizacyjne, ciągły pęd za jakimiś interesami, za sukcesem itp. Musimy dbać o swoich przyjaciół - troszczyć się o nich jak nigdy dotąd. Nie pozwólmy tym relacjom obumierać czy pogarszać się. Oczywiście nasze starania nie mogą być jednostronne, bo jeśli tak jest - to moim zdaniem nie ma tu już mowy o przyjaźni. Najczęściej jest to już wówczas znajomość interesowna.
Wracając jeszcze na chwilę do przyjaźni damsko-męskiej... Jest to chyba rzeczywiście najwyższy stopień wtajemniczenia. Ale jednocześnie myślę, że warto o takową zabiegać. No i nie trzeba daleko szukać. Podstawą prawdziwego, pięknego i pełnego miłości związku kobiety i mężczyzny jest przecież również przyjaźń. Nasza ukochana osoba powinna być jednocześnie naszym najlepszym przyjacielem - osobą, której bezgranicznie ufamy. Oczywiście wszyscy mówić o niemożliwości przyjaźni damsko-męskiej zakładają od razu, że to ma być przyjaźń nie w rodzinie - ale między dwojgiem początkowo obcych sobie osób. Taki nam się ułożył stereotyp i zapominamy właśnie o tym kto ma być naszym najważniejszym przyjacielem. Pielęgnując naszą miłość róbmy to samo z naszą przyjaźnią. Nie pozwólmy sobie na zniszczenie tego fundamentu naszego związku.
A na koniec małe "zdanie domowe" ;-) Po przeczytaniu tego tekstu chwyćmy za telefon i zadzwońmy lub napiszmy smsa do naszych przyjaciół. Podzielmy się z nimi czymś miłym co nas ostatnio w życiu spotkało. Pozwólmy im współdzielić naszą radość, zaraźmy ich naszym uśmiechem. Czasami choćby chwila uśmiechu i radości potrafi całkowicie zmienić choćby dzisiejszy dzień. Dbajcie o swoich przyjaciół, doceniajcie ich. Nie pozwólmy spłycić roli przyjaźni do płytkiej, interesownej relacji międzyludzkiej. Pozdrawiam Was serdecznie moi czytelnicy :-)

poniedziałek, 4 marca 2013

Oskary 2013... takie moje małe podsumowanie...

Witam!
W dniu dzisiejszym postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami po nieprzespanej nocy oskarowej. Również w tym roku zarwałem nockę, aby obejrzeć na żywo transmisję z rozdania Oskarów. Zarwania nie żałuję. Gala trzymała nawet poziom - aczkolwiek jak dla mnie była mniej ekscytująca niż te w latach poprzednich. W tym roku postawiono chyba przede wszystkim na część muzyczną gali, gdyż było całkiem sporo śpiewania :-) W specjalny sposób zaakcentowano również 50-lecie mojej ukochanej serii filmów o Jamesie Bondzie - usłyszeliśmy na żywo genialne wykonanie przeboju "Goldfinger". No ale do rzeczy. Postaram się "przelecieć" po kolei wszystkie kategorie i wtrącić parę groszy swojego komentarza. Tak więc zaczynamy - od końca :) (wg kolejności na portalu Filmweb):

Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny:
Sugar Man
- filmu nie widziałem - tak więc trudno tutaj cokolwiek skomentować. Zresztą nie widziałem żadnego z filmów nominowanych w tej kategorii. Kino dokumentalne to nie jest mój konik.

Najlepszy montaż dźwięku:
Wróg numer jeden
Skyfall
- no i tutaj pierwsze dla mnie zaskoczenie. Dwa filmy uhonorowane w tej samej kategorii. Co do Skyfall to cieszę się, że Bond został doceniony choćby w takiej kategorii :-) Drugiego filmu nie oglądałem... jeszcze... ;-)

Najlepszy montaż:
Operacja Argo
- nagroda być może dyskusyjna - zwłaszcza biorąc pod uwagę inne nominowane filmy (Wróg numer jeden, Życie Pi, Lincoln, Poradnik pozytywnego myślenia). Ja jednak nie jestem specjalistą w dziedzinie montażu. Film ogólnie mi się podobał - tak więc nie mam przeciwwskazań co do werdyktu Akademii.

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny:
Inocente
- w tym miejscu mogę dosłownie powtórzyć powyższy zapis dotyczący pełnometrażowego filmu dokumentalnego ;-)

Najlepszy krótkometrażowy film animowany:
Paperman
- hmmmm... pierwsza reakcja podobna jak przy filmach dokumentalnych. Nie widziałem "Paperman'a" przed nocą oskarową. Następnego dnia jednak nadrobiłem tę zaległość... i absolutnie nie żałuję. Myślę, że to w pełni zasłużona nagroda. Nie jestem fanem produkcji spod znaku Disney'a - jednakże ta krótka historia bardzo mnie urzekła. Wszystkim Wam polecam ten dosłownie kilkuminutowy seans - z czystym sumieniem polecam :))))

Najlepszy krótkometrażowy film aktorski:
Curfew
- hmmm... - patrz: filmy dokumentalne... stety lub niestety...

Najlepszy dźwięk:
Les Miserables - Nędznicy
- kolejna z kategorii, w których nie uważam się za kogoś kto ma prawo zabierać profesjonalny głos w dyskusji. Film widziałem. Podobał mi się. Akceptuję wybór Akademii :-)

Najlepszy długometrażowy film animowany:
Merida Waleczna
- nie widziałem - wygląda ładnie - niech będzie ;-)

Najlepsze zdjęcia:
Życie Pi
- nieobiektywnie - powinien wygrać Skyfall ;-))) a patrząc obiektywnie - Życie Pi - mimo, iż uważam ten film za nieco przereklamowany to jednak trudno nie docenić pracy, która została wykonana przy tworzeniu tego filmu. Tak więc po raz kolejny przyjmuje ze spokojem "wyrok" Akademii :-)

Najlepszy kostiumy:
Anna Karenina
- filmu nie widziałem. Jak dla mnie wszystkie pozostałe nominowane filmy (Nędznicy, Królewna Śnieżka i Łowca, Królewna Śnieżka, Lincoln) równie dobrze mogły dostać Oskara. We wszystkich z nich kostiumy tworzą specyficzną atmosferę i są bardzo dobrze zrobione. No ale ja nie czuję się ekspertem od kostiumów ;-)

Najlepsze efekty specjalne:
Życie Pi
- szkoda, że nie Hobbit. No ale tutaj znowu nie jestem obiektywny. Dla mnie każdy film, którego akcja toczy się w Śródziemiu zasługuje na Oskara ;-) Jednakże efekty w filmie Życie Pi robią wrażenie - zdecydowanie przebijają fabułę...

Najlepsza piosenka:
Skyfall - Adele
- hmmmm... nie przepadam za Adele. Ale mimo wszystko to w jakiś sposób nagroda dla Bonda - tak więc się cieszę. Ale jestem troszkę rozdarty. Nagroda dla Adele była od samego początku praktycznie przesądzona. Gratuluję jej, że mimo młodego wieku osiągnęła tak wiele. Muzycznie jednak ja jestem w innej bajce. Troszkę żałuję, że Oskara nie dostali Nędznicy za utwór w wykonaniu Hugh Jackmana "Suddenly". Mimo wszystko jakoś częściej go słucham niż Skyfall....

Najlepsza muzyka oryginalna:
Życie Pi
- muzyka tworzy w tym filmie ładne tło. Nie znałem wcześniej autora tej ścieżki dźwiękowej. Akceptuję wybór komisji. Aczkolwiek trudno odmówić urokowi ścieżce Johna Williamsa do Lincolna czy też ścieżce Desplat'a do Argo...

Najlepsza charakteryzacja:
Les Miserables - Nędznicy
- znowu nie Hobbit :((( Ale charakteryzacja w Nędznikach też jest dobra :) kolejne przemieszanie obiektywizmu z subiektywizmem z mojej strony ;-)))

Najlepszy film nieanglojęzyczny:
Miłość
- filmu nie widziałem, ale chyba musi być dobry skoro był też nominowany jako najlepszy film. Koniecznie muszę nadrobić zaległości, bo z tego co słyszałem ten film jest dobry...

Najlepszy scenariusza adaptowany:
Operacja Argo
- nie widzę przeciwwskazań :-)) krótko i na temat :)

Najlepszy scenariusz oryginalny:
Django
- Oskar dla Quentina - Oh yeah!!! :D Moim zdaniem nagroda w pełni zasłużona. Bardzo się cieszę, że Akademia doceniła Quentina. Nie wszystkie jego filmy mi odpowiadają - ale facet potrafi zrobić kawał dobrej roboty. A Django to naprawdę świetny film. Fakt, iż Quentin nie miał nominacji w kategorii reżyserskiej - to tym bardziej należy docenić tę nagrodę :)

Najlepszy reżyser:
Ang Lee
- kolejny Oskar dla Życia Pi. Mam bardzo mieszane odczucia co do tego filmu. W skali 1-10 dałbym mu mimo wszystko 8 czyli dość wysoką nagrodę. Doceniam pracę reżysera i wszystkich twórców filmu. Jednakże widz pomijając cały artyzm tego filmu może dostrzec dość płytką fabułę. Konkurencję Pan Lee miał sporą - pokonał samego Spielberga, który odwalił kawał dobrej roboty przy Lincolnie. Wypada mi jedynie w tym miejscu uhonorować i pogratulować Panu Lee tego zaszczytnego wyróżnienia.

Najlepsza aktora drugoplanowa:
Anne Hathaway
- złośliwi mówią, że nagroda za półgodzinną rolę w Nędznikach i obcięcie włosów na ekranie. Ja jednak lubię Anne i cieszę się, że to właśnie ona dostała Oskara. Tak - znowu jestem nieobiektywny ;-)) Przy okazji okazało się, że nawet nienajgorzej śpiewa ;-))

Najlepszy aktor drugoplanowy:
Christoph Waltz
- fenomenalna rola w Django. Chyba najbardziej cieszyłem się właśnie z tego werdyktu Akademii. Kto nie widział jeszcze filmu niech biegusiem nadrabia zaległości. Django trzeba zobaczyć - zwłaszcza dla roli Pana Waltz'a. Moim zdaniem zdecydowanie przyćmił głównego bohatera. Poprzedni Oskar za równie wybitną rolę w Bękartach Wojny. Tak więc Panie Waltz - kolejne w pełni zasłużone złoto. Serdecznie gratuluję :)))

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Jennifer Lawrence
- Oskar za rolę w Poradniku pozytywnego myślenia. To mój drugi ulubiony werdykt Akademii. Uważam, że Poradnik to świetny film a Jennifer (również jedna z moich ulubionych obecnie aktorek) zagrała równie świetnie. Tak więc bardzo się cieszę z tej nagrody :)))

Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Daniel Day-Lewis
- tytułowy Lincoln. Dobry film i dobra rola Day-Lewis'a. Myślę, że to również zasłużona nagroda. Aczkolwiek konkurencja była w tym roku bardzo silna. Jednocześnie pobity został rekord. Daniel Day-Lewis jako pierwszy aktor w historii otrzymał 3 Oskary w tej kategorii. Gratulacje :)))

Najlepszy film:
Operacja Argo
- moim zdaniem jeden z najłatwiejszych do przewidzenia werdyktów Akademii. Argo zebrało już wcześniej mnóstwo nagród. Film doceniony na całym świecie. Praktycznie każdy jury każdego festiwalu przyznawało Argo jakieś wyróżnienie. Konkurencja również i tutaj była bardzo silna. Werdykt Akademii potraktowany podobno w Iranie jako decyzja polityczna. Nie znam szczegółów więc nie będę się wypowiadał. Film przypadł mi do gustu. Czy rzeczywiście był najlepszy ze wszystkich nominowanych filmów? Pewnie niekoniecznie. Być może bardziej cieszyłby mnie Oskar dla Nędzników lub Lincolna, bo Poradnik raczej nie miał tutaj żadnych szans. Ale ogólnie może być :-) Film ciekawy, potrafi trzymać w napięciu. Troszkę może za bardzo gloryfikujący amerykanów. No ale Oskary to w końcu amerykańska nagroda tak więc mogło to pewnie mieć wpływ na wybór Akademii.

No i to by było na tyle. Moje opisy do poszczególnych kategorii nie są może zbyt porywające ale pisałem je na gorąco bez dokonywania żadnych korekt. To takie moje przemyślenia na gorąco. Jak zwykle zapraszam do dyskusji. Czy zgadzacie się z typowaniami Akademii? Komu Wy byście przyznali Oskara?
Miłego wieczoru. Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania!!!