niedziela, 6 stycznia 2013

Bez komórki jak bez ręki... ;-) i nie tylko o tym :)

Ostatnimi czasy miałem okazję przekonać się o tym jakim to niewolnikiem technologii się stałem. Ba - z pewnością nie tylko ja sam ale i wielu z Was. Otóż zdarzyło mi się, iż po powrocie do domu od moich rodziców okazało się, że zapomniałem zabrać od nich swojego telefonu. Pewnie kiedyś bym się tym nie przejął i odebrał telefon przy pierwszej możliwej okazji. No ale niestety. Od razu pojawił się pewien problem, gdyż następnego dnia (a miał to być poniedziałek) tradycyjnie miałem udać się do pracy. No a w pracy wypadałoby jednak być pod telefonem. Mało tego - oczywiście okazało się, że i ja mam problem z tym, aby się z kimś skontaktować. Powód oczywisty - wszystkie numery telefonów są w komórce. Na szczęście istnieje jeszcze coś takiego jak telefon stacjonarny. Tak więc od biedy ktoś mógł jeszcze się ze mną skontaktować - jeśli tylko miał na to ochotę. Ale ja oczywiście nie miałem już tego luksusu z powodu, który podałem wyżej - brak kontaktów... :/
Sam dosyć późno "dorobiłem" się komórki - bo dopiero na studiach. Mój problem pewnie byłby problemem tragicznym dla obecnego młodego pokolenia. Nie trzeba daleko szukać by znaleźć gdzieś na widoku jakiegoś młodego chłopaka lub dziewczynę klikających nonstop w telefonie. Śmiałbym określić ich wręcz "niewolnikami komórek". Niby straszne - ale gorsze jest dla mnie jednak to, iż okazało się, że i ja bez komórki byłem dość znacznie ograniczony. Możnaby wręcz zaryzykować stwierdzenie, że nie mogłem normalnie funkcjonować. Oczywiście po odzyskaniu telefonu odczułem ulgę. Wiem, że teraz pewnie będę starał się pamiętać o tym, aby telefon mieć przy sobie. W końcu nie wiem kiedy ktoś będzie się chciał ze mną skontaktować - a niekiedy jeden telefon może odmienić nasze życie, prawda? Hehe - tak - zaczyna pomału ze mnie wychodzić ten optymista, ten człowiek nastawiony bardziej pozytywnie do ludzi i wszechświata... No bo w sumie czemu nie miałbym być takim człowiekiem? Tego typu podejście - mimo faktu, iż niekiedy można się bardzo na tym przerobić - sprawia, że choćby i humor mam lepszy. Postanowiłem, że będę się starał w swoim życiu nikogo nie skreślać, każdemu dawać szansę i mam nadzieję, że być może sprawi to, że niektórzy ludzie z tego powodu spojrzą i na mnie nieco inaczej i być może zmienią swoje nastawienie do mnie. Że co? Że się przejmuję tym co ktoś o mnie myśli? Mimo tego co niektórzy myślą i mówią - to wszyscy z pewnością staramy się być akceptowanymi przez innych - mówcie co chcecie ale tak właśnie uważam. Tak więc tak - zależy mi na dobrych relacjach z innymi ludźmi i myślę, że jest to również element mojej optymistycznej transformacji. No ale z drugiej strony jeśli ktoś jest do mnie jakoś uprzedzony - bo jak najbardziej ma do tego prawo - no cóż... - tak jak napisałem - ma do tego prawo. Ale w takiej sytuacji niech ma odwagę powiedzieć mi prosto w twarz o co mu chodzi i jaki ma ze mną problem. A co? Odwagi do tego zabraknie? No to jakim jesteś człowiekiem... człowieku... Bądź szczery wobec siebie i wobec mnie. A może okaże się wówczas, że Twoje uprzedzenie jest bezzasadne? Ale nic - nikogo do siebie nie będę przekonywać :) Każdy żyje tak jak chce i tak jak umie - no i nie każdy musi żyć ze wszystkim w zgodzie. To już by była jakaś idylla - a niestety do tego to nam jeszcze dużo brakuje i długa przed nami droga by choć do tej idylli się zbliżyć.
Troszkę odbiegłem od tematu - ale chyba pewnego rodzaju urokiem tego mojego wynaturzania się jest to, by pisać to co "ślina przyniesie na język". W końcu taka jest też tematyka bloga. No ale na dzisiaj już kończę. Pozdrawiam serdecznie. Cieszcie się ostatnimi godzinami weekendu i mimo wszystko jutro z uśmiechem i zadowolonym wyrazem twarzy podnieście się jutro z łóżka i udajcie do pracy. Wiem, że jeszcze wstajemy i zazwyczaj wychodzimy do pracy "w nocy" - ale z każdym dniem tego dnia przybywa. I to jest właśnie optymistyczny element w tym wszystkim hehe... Jeszcze raz pozdrawiam :) Do przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz